Tak źle w „Kuchennych rewolucjach” jeszcze nie było. Gessler nie wytrzymała: „muzeum brudu, syfu i bakterii”

Siódmy odcinek 31. sezonu „Kuchennych rewolucji” na długo zostanie w pamięci widzów. Tak dramatycznych warunków na zapleczu dawno nie widzieli w programie Magdy Gessler. Nie dość, że kuchnia od długiego czasu nie była czyszczona, to sytuację utrudniała także mama właściciela. Powiedzieć, że wiele się tutaj działo, to jak nic nie powiedzieć!
fot. East News/Facebook

Kuchenne rewolucje”: „Bar Alpejski”, Warszawa

W najnowszym odcinku „Kuchennych rewolucji” Magda Gessler odwiedziła warszawski „Bar Alpejski”. Miejsce prowadzi 44-letni Andrzej, który biznes przejął po mamie Danucie, a na kuchni pomaga mu 20-letni Miłosz. Była właścicielka i tak wiele czasu spędza w lokalu, podglądając, jak radzi sobie jej syn. Nie unika także dawania mu rad, choć gotowania mężczyzna nie ma zbyt wiele – dziennie idzie ok. 10 obiadów (max. 300 zł).

Obawiam się, że pani Danusia nie chce przyjąć do wiadomości, że tutaj coś złego się dzieje – komentował przed kamerami Miłosz.

Magda Gessler nie ma co jeść, a Danuta zachwyca się mielonym

Problemy zaczęły się tak naprawdę zaraz po przyjściu prowadzącej. Magda Gessler zażyczyła sobie ziemniaki z wody, Miłosz zauważył, że te, które są, nie nadają się już do wydania. Andrzej natomiast postanowił i tak podać rozgotowany produkt wiedząc, że „dostanie za swoje”. Później spalone mięso miało trafić do kosza, ale Danuta zabroniła wyrzucać coś, co może sama zjeść. A w międzyczasie stwierdziła, że Miłosz „pojęcia nie ma” o robieniu naleśników.

Magdzie Gessler nie spodobało się ani jedno danie. Nie pasowała jej marchewka, ziemniaki, nie wspominając już o tym, jak złe wrażenie zrobił rosół.

Nic tu nie jest jadalne. Nie ma tutaj nic, co można zjeść – osądziła.

Danuta nie zgodziła się z wyrokiem i stwierdziła, że mielony jej syna był bardzo dobry.

Podczas degustacji gospodyni nie mogła jeszcze przypuszczać, że prawdziwy dramat czeka ją dopiero na kuchni.

„Co ty wyprawiasz, człowieku?”

Kiedy gospodyni programu weszła na zaplecze, nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Wszechobecny brud, stary olej, czarne ściany, zmywarka z brudną wodą zszokowały ekspertkę.

W życiu czegoś takiego nie widziałam – krzyczała. 

Nieużywane części lokalu zrobiły jeszcze gorsze wrażenie. Prowadząca nie mogła zrozumieć, jakim cudem coś takiego może dziać się w stolicy kraju. To, co znajdowało się na kuchni, Magda Gessler podsumowała słowami: „muzeum rupieci, brudu, syfu i bakterii”.

Widzowie komentują

Fani formatu nie szczędzili restauracji słów krytyki. Na oficjalnym profilu „Kuchennych rewolucji” pisali:

  • Takiego syfu jeszcze w żadnym sezonie nie było.
  • Oglądam rewolucje, ale takiego brudu chyba jeszcze nie było. 
  • Po tym co zobaczyłam to w życiu bym nie poszła do tego lokalu !!!! Brud i ta matka jedząca wszystko i grzebiąca we wszystkim Fuuujjjjjj !!!!
  • Nawet po kuchennych rewolucjach nie miałabym odwagi iść tam i coś zjeść. Chyba najbardziej obrzydliwy odcinek.
  • Wstyd i żenada.
  • Lochy syf aż strach tak wchodzić. Ta matka z piekła rodem syneczek Mamusi. Nigdy bym tam nie zjadła przez oczami bym miała ten olej taki świeży.
Czytaj dalej: