Billy Joel skrytykował legendarny album The Beatles
Billy Joel, jedna z największych postaci w historii amerykańskiej muzyki, nie przebierał w słowach, komentując słynny album „The Beatles” z 1968 roku, znany powszechnie jako „Biały Album”. W rozmowie z Rickiem Rubinem w podcaście „Tetragrammaton” 76-letni muzyk stwierdził wprost:
Nie jestem wielkim fanem „Białego Albumu”, choć niektórzy ludzie go uwielbiają. Dla mnie to zbiór piosenek na pół gwizdka, których nie dokończyli, bo byli za bardzo nawaleni albo im się nie chciało - nie krył rozczarowania Joel.
Autor takich przebojów jak „Piano Man” czy „Uptown Girl”, poszedł jeszcze dalej, sugerując, że napięcia wewnątrz zespołu miały istotny wpływ na jakość albumu.
Myślę, że na tym etapie John się w pewnym sensie odłączył od zespołu, a cały ciężar przejął Paul. Mam pewną teorię. Myślę, że kilkakrotnie prawie się rozpadli. Jak w małżeństwie – dodał.
„The Beatles”: dla jednych - artystyczny majstersztyk. Dla Billy’ego Joela - nieskładna mozaika
„Biały Album” The Beatles, oficjalnie zatytułowany po prostu „The Beatles”, to dwupłytowe wydawnictwo z 1968 roku, na którym znalazło się aż 30 utworów. Zespół eksperymentował tu z różnymi gatunkami - od rocka i bluesa, przez psychodelię, aż po awangardę i elementy muzyki wschodniej. Prace nad płytą trwały wiele miesięcy i przebiegały w napiętej atmosferze. Konflikty między członkami zespołu narastały. Joel podkreślił, że jego zdaniem na albumie słychać te napięcia i brak spójności:
Wydaje mi się, że mieli tylko fragmenty utworów i po prostu wrzucili je na album. Czasami byli bardziej płodni, a czasami trochę mniej. I to słychać w niektórych z tych rzeczy na „Białym Albumie”
Choć Billy Joel nie kryje swojej niechęci do „Białego Albumu”, płyta ta jest uznawana przez wielu za jedno z najważniejszych dzieł XX wieku. Magazyn „Rolling Stone” umieścił ją na 29. miejscu listy 500 najlepszych albumów wszech czasów.
Billy Joel nie kwestionuje znaczenia The Beatles jako zespołu - sam przyznał, że ich muzykę kochał od zawsze. Jednak „Biały Album” pozostaje dla niego przykładem momentu, gdy zespół był artystycznie i emocjonalnie rozbity.