Syn legendy boksu o trudnych relacjach z ojcem. "Myślałem, że to wujek albo dziadek"

Życie w cieniu sławy bywa trudne, zwłaszcza gdy ojciec jest ikoną polskiego sportu. Waldemar Kulej, syn znanego boksera Jerzego Kuleja, w rozmowie z Pauliną Sawicką z RMF FM opowiada o dorastaniu u boku ojca, którego bardziej znał z mediów niż z rodzinnego domu. W szczerej rozmowie wraca do wspomnień, zarówno tych bolesnych, jak i pełnych dumy, pokazując, jak wielka pasja do sportu potrafi wpłynąć na życie najbliższych.
Jerzy Kulej, fot. PAP/CAF

Dzieciństwo w cieniu legendy

Dla wielu osób postać Jerzego Kuleja słynnego boksera to symbol siły, determinacji i sportowego sukcesu. Jednak za kulisami wielkich zwycięstw kryje się mniej znana, prywatna historia rodzinna. Syn mistrza, Waldemar, wspomina, że w dzieciństwie ojciec był dla niego niemal obcą osobą.

Gdy przychodził do domu, myślałem, że to wujek albo dziadek.

– opowiada. Dopiero po chwili orientował się, że to tata, który na co dzień był nieobecny, pochłonięty treningami i sportową karierą.

Rodzina, jak mówi, pozostawała w cieniu wielkiej miłości ojca do boksu.

Byliśmy tylko dodatkiem do jego życia, kiedy był aktywnym sportowcem.

– dodaje. Wspomina, że o sukcesach ojca dowiadywał się głównie z radia, telewizji i gazet, a nie z bezpośrednich rozmów. – Moi rówieśnicy dziwili się, że nie wiem, co robi tata. Ja po prostu dowiadywałem się o nim tak jak wszyscy inni – przyznaje Waldemar Kulej.

​Syn Kazimierza Górskiego w szczerym wyznaniu: Taty po prostu nie było w domu
Kazimierz Górski to postać, która na zawsze zapisała się w historii polskiej piłki nożnej. Jednak poza sukcesami na boisku, był także mężem, ojcem i sąsiadem. Jakim człowiekiem był prywatnie? O tym w rozmowie z Pauliną Sawicką z RMF...

Trudne relacje i deficyt bliskości

Brak ojca w domu odcisnął piętno na relacjach rodzinnych. Syn legendy boksu przyznaje, że przez długi czas miał do ojca żal o nieobecność i brak zaangażowania w życie rodzinne.

Zawsze miałem do niego pretensje, że jesteśmy niedostrzegani.

– mówi szczerze. Dopiero jako dorosły człowiek, już sam będąc ojcem, zaczął rozumieć, jak trudno jest pogodzić wielką sportową pasję z rolą rodzica.

Wspomina, że rozmowy na temat rodzinnych deficytów pojawiły się dopiero później, gdy był już dorosły i miał własne dzieci.

Częściowo wyjaśniliśmy sobie pewne rzeczy, ale nie wszystko zostało do końca powiedziane.

– przyznaje. Do dziś odczuwa brak tej bliskości, której nie udało się nadrobić.

Waldemar Kulej, fot. Pawel Wodzynski/East News

Chwile radości i rodzinne święta

Mimo trudnych relacji, w pamięci pozostały także dobre wspomnienia. Najczęściej wiążą się one z rodzinnymi świętami, kiedy ojciec, Jerzy Kulej, pojawiał się w domu. – Wtedy nadrabiałem braki rozmową z tatą, choć właściwie to był jego monolog – wspomina. Ojciec chętnie opowiadał o swoich sukcesach, co napawało syna dumą. – Byłem wtedy bardzo dumny, może nawet trochę zarozumiały – przyznaje.

Wspomina także rodzinne anegdoty, jak zawody w jedzeniu kutii podczas świąt czy prezenty przywożone z zagranicznych wyjazdów. – Najbardziej zapamiętałem robota na baterie z Tokio. W Polsce takich zabawek jeszcze nie było – opowiada. Choć te chwile były rzadkie, miały dla niego ogromne znaczenie.

Cień sławy i życie poza domem

Ojciec, będąc osobą publiczną, większość czasu spędzał poza domem – na treningach, zawodach, spotkaniach towarzyskich.

W domu raczej odpoczywał po imprezach.

– mówi syn. Rodzina była przyzwyczajona do jego nieobecności, a kontakt z nim ograniczał się głównie do krótkich wizyt i świątecznych spotkań.

Po zakończeniu kariery sportowej ojciec próbował swoich sił jako promotor boksu zawodowego, co również pochłaniało go bez reszty. – Całe życie był aktywny, zapraszany na imprezy, komentował walki, był duszą towarzystwa – wspomina syn. Rodzina nadal pozostawała na dalszym planie.

Wpływ ojca na życiowe wybory

Mimo trudnych relacji, ojciec miał ogromny wpływ na życiowe decyzje syna. – To on namówił mnie, bym skończył Akademię Wychowania Fizycznego – mówi. Choć początkowo marzył o pracy leśnika, posłuchał ojca, który był dla niego autorytetem.

Byłem tak wpatrzony w niego, że jego słowo było dla mnie wyrocznią.

– przyznaje.

Dopiero po śmierci ojca poczuł, że może samodzielnie decydować o swoim życiu. – Po odejściu taty poczułem, że mogę działać na własnych zasadach – mówi. To wtedy zajął się wydaniem biografii ojca i próbą realizacji filmu o jego życiu, chcąc zachować rodzinne dziedzictwo.

Lekcje na przyszłość i własna rodzina

Analiza relacji z ojcem pozwoliła Waldemarowi Kulejowi wyciągnąć wnioski na przyszłość. – Dzięki temu staram się być innym ojcem dla moich dzieci – podkreśla w rozmowie z Pauliną Sawicką. Zamiast prowadzić córkę za rękę, dawał jej wsparcie i motywację do samodzielnego działania. – Moja zasada była inna niż ojca: pokaż mi kierunek, a ja cię w nim wesprę – mówi.

Wspomina, że ojciec był również dziadkiem „od święta”, obecnym głównie podczas rodzinnych uroczystości. – Moje dzieci były zapatrzone w dziadka, bo był zjawiskiem, ale kontakt był sporadyczny – przyznaje.

Dwie strony medalu

Historia syna Jerzego Kuleja to opowieść o życiu w cieniu wielkiej sławy, ale też o próbie zrozumienia i pogodzenia się z przeszłością.

Ojciec był człowiekiem niedoskonałym, ale miał też wiele pozytywnych cech.

– podkreśla Waldemar. Dziś stara się równoważyć wspomnienia, pamiętając zarówno o trudnych chwilach, jak i o tych, które napawają dumą.

Jego opowieść to ważna lekcja o tym, jak wielka pasja i poświęcenie mogą wpłynąć na życie najbliższych. To także przypomnienie, że za sukcesami sportowców kryją się często skomplikowane, ludzkie historie, które warto poznać i zrozumieć.