Ewa Mine stanęła w obronie Mai Bohosiewicz
Ewa Minge, jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich projektantek, w swoim wpisie na Instagramie odsłania kulisy udziału w „Tańcu z gwiazdami”. Jej słowa to mocny głos w dyskusji o hejcie, który spadł na Maję Bohosiewicz po tym, jak zrezygnowała z dalszego udziału w programie. Minge nie kryje rozczarowania reakcją internautów.
Dzisiaj widzę jak internauci pastwią się nad Mają Bohosiewicz, że stchórzyła, że się jej nie chciało, że szuka wymówki. Ani Maja ani ja nie miałyśmy doświadczenia w tańcu. W odróżnieniu do innych uczestników, którzy jak czytałam są zdziwieni, że nie wszyscy mieli w swoim życiu historię nauki tańca. Tak się zdarza, że jedni tańczą na parkiecie a inni na ringu na przykład…
Kontuzje, ból i łzy – prawdziwa cena marzeń
W swoim wpisie Ewa Minge nie ukrywa, że udział w programie kosztował ją bardzo wiele – przede wszystkim zdrowia. - Połamane żebro i zakleszczenie opłucnej oraz mięśni między nimi, było faktem już po pierwszym tygodniu treningu. Usłyszałam, że to najczęstsza kontuzja tancerek. Zwłaszcza tych bardzo szczupłych. Maja do nich należy. Współczuję, bo ja trenowałam na ciężkich opioidach i tańczyłam na odcinkach płacząc z bólu. Zakończyło się to poważnym zapaleniem mięśnia pośladkowego od zastrzyków, które brałam dwa razy dziennie – wyznała.
Projektantka przyznaje, że konsekwencje kontuzji są poważne i wymagają leczenia chirurgicznego:
Dzisiaj czeka mnie ingerencja chirurgiczna, gdyż zrosty zapalne nie ustępują pomimo leczenia nawet sterydami. Zapłaciłam zdrowiem za moje marzenia, aby nauczyć się tańczyć. Maja podobnie – napisała.
„Gratuluję jej, że powiedziała stop”
Ewa Minge nie kryje podziwu dla decyzji Mai Bohosiewicz o wycofaniu się z programu. - Gratuluję jej, że powiedziała we właściwym momencie stop, bo ja nie zrobiłam tego walcząc absurdalnie ciężko. Kto z Państwa w moim wieku NIGDY nie trenując tańca czy akrobatyki podoła takiemu wyzwaniu? Moje ambicje dokonania cudów skończyły się dla mnie sukcesem i choć ból czuje do dzisiaj, to było warto stanąć na głowie. Dla mnie i dla Michała ta przygoda trwa dalej choć poza światłem jupiterów. Współczuje uczestnikom, którzy zostali i tym, którzy odpadli tych wszystkich kontrowersji w sieci, bo chyba nie po to szli do tego programu. Cóż The Show Must Go On jak śpiewał mój ukochany Freddie Mercury - napisała.
Projektantka apeluje, by nie oceniać pochopnie uczestników tanecznego show. Przypomina też, że po zakończeniu programu kontuzje i problemy zdrowotne nagle nie znikają:
Łatwo jest Państwu oceniać siedząc w wygodnej kanapie przed telewizorem. Proszę mi wierzyć abyście mieli Państwo igrzyska inni każdego dnia, przez wiele godzin łamią siebie i czasem swoje zasady aby wejść na tę arenę. Zdrowie bywa jednak czasem ważniejsze od satysfakcji tłumu gdyż po zgaszeniu światełek przeważnie pozostajemy sami.
